sobota, 20 kwietnia 2013

PRL-u czar...

Na początek może jednak kolczyki mające stanowić komplet z ostatnią bransoletką.




Mistrzynią prezentacji to ja jednak nie jestem, a czasami nawet zdjęcia mi nie wychodzą.

  
   W czwartek wybrałam się na zakupy, głównie zależało mi na kanwie białej 54 oczka na 10cm Wchodzę zatem do sklepu z materiałami i grzecznie zapytuję się pani ekspedientki czy może zna takie szczegóły dotyczące kanw  w jej sklepie. Pani co prawda nie wiedziała, ale ja się okazało w każdej belce kanwy miała karteczkę na której zapisano taką specyfikację.  Niestety, żadna nie była taką jakiej szukałam, więc pani odesłała mnie do drugiego sklepu tej samej firmy. Dzień był piękny, atmosfera w sklepie miła, postanowiłam się wybrać spacerkiem do wyżej wspomnianego.  Tam też zadałam ekspedientce sakramentalne pytanie: Czy mogłaby mi pani powiedzieć ile oczek na 10cm ma biała kanwa? Na co pani odparł mi tonem po, którym przypomniały mi się wszystkie lata peerelu, ze szczególnym uwzględnieniem tych, których ze względów niezależnych ode mnie pamiętać nie mogę: Nie liczyłam. Na próby załagodzenia sytuacji i opowieści z poprzedniego sklepu pani tonem szczekliwym dodała, że ona nie ma tu żadnych karteczek... No nie spodziewałam się. Poszłam do pasmanterii jakieś 100m dalej, gdzie z uśmiechem na twarzy sprzedano mi odpowiednią kanwę i to nawet kilka złotych taniej. Morał z tej opowieści jest taki... że jest ;p.

1 komentarz:

  1. E, nie jest tak źle: w czasach PRL-u na moje nieśmiałe pytanie w sklepie z materiałami:"Czy ma pani kanwę?" usłyszałam odpowiedź: "A co to jest?".

    OdpowiedzUsuń