Na początku okazało się, że wycięcie z filcu takich gigantycznych rozmiarów choinki nie jest wcale łatwe... może jakby mieć stosowny dziurkacz, było by lepiej, ale takiego nie będę nabywać w celu stworzenia jednej pary kolczyków. Choineczki zatem będą imitować zielone trójkąty, potem przyszło dłubanie łańcuchów połączone z przyszywaniem bombek, po którym okazało się, że bombeczki jednego zestawu kolorystycznego przyszyłam na trójkącikach zaplanowanych na jeden kolczyk. Hmmm... a było to tak.
Jak się strzeliło głupotę na początku, to potem trzeba było to zeszyć i dociąć, żeby pasowało. Szycie do najprostszych nie należało i pieńki odpadały, także powiedzmy sobie szczerze, szłu nie ma.
Potem przyszedł czas na dodatnie czubka połączone z dodaniem kółka zawieszkowego, żeby gdzieś można było to zawiesić...
Teraz sprawdzimy ile te giganty mają wzrostu...
Łał, z kółeczkiem, całe 3,5cm, bez kółka 3cm. Wielkoludy, znaczy wielkochoiny.
Na koniec zawiesimy je na czymś...I po tych mękach, jak mi adresatka tego wyrobu, powie, że zwariowałam, że jest za stara, że wiochę jej robię... to się regularnie załamię i to przed świętami. ;p.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz