piątek, 4 października 2013

Koniec serca...

    Ponoć bywają stwory różne bez serca, ale koniec serca... Przejdźmy jednak do sprawy, a od początku miała się nie najlepiej.  Ledwo zdążyłam zrobić dwa kwiatuszki w rogu a już mnie poinformowano, że brzydkie, dlaczego takie czerwone i dlaczego nie kolorowe. Otóż sprawę pragnę wyjaśnić następująco: to nie jest czerwone serce, ono jest różowe. To taki odcień różu, który w sztucznym oświetleniu, a większość zdjęć robiłam z lampą, wygląda na czerwień, ale mimo wszystko nią nie jest. Gdyby ktoś był bardziej zainteresowany to podaję namiar - Anchor 29.
    Wzór serca jak przynajmniej część z Was się domyśla jest autorstwa Renato Parolina i nosi tytuł Fiori antichi 2 (jakieś rośliny antyczne czy coś - na włoskim się nie wyznaję ;p), w oryginale jest to wzór kolorowy, ale że jak dla mnie te kolory są dość niemrawe, dużo bardziej spodobał mi się autorski pomysł z 29-tką. Co się komu podoba to jak zwykle kwestia gustu.
  Gotowca pokazuję wieśniacko na pogniecionej szmatce, gdyż w trakcie haftowania zajrzałam sobie na stronę producenta nici, a tam obwieszczenie, że nici produkowane od 2012r należy prać w temperaturze minimalnej 60 stopni. No świetnie. Po pierwsze skąd mam wiedzieć kiedy te nici zostały wyprodukowane jeśli nie ma na nich daty produkcji? Czyli zostaję w rozkroku, że albo wypiorę w niższej temperaturze i zostanie mi pusta szmatka, albo wypiorę w 60 stopniach i zostaną mi same nici, bo skąd mam wiedzieć czy kanwa to wytrzyma. A że haftowałam to mozolnie, prułam dwa razy tyle co wyhaftowane, któryś element zdarzyło mi się usuwać cztery razy!, to wolałabym, żeby raczej to serce mimo błędów jakie jeszcze nosi (a nie zamierzam już zmieniać) ze mną zostało. Także zaczynam doświadczać jakiś koniec serca dla Anchora.

 Dodatkowo jeszcze kawałek historii najnowszej:
Najpierw skończyłam prawą część- to tak jak na nią patrzymy, bo jeśli o serce chodzi to chyba jego lewa komora.
Potem przyszła pora na stronę przeciwną a tam co to za zagadka dwie kulki i armatka ;p.

W końcu stało się jasne, jak to przewidziała pewna zołza ;p, której nicka nie wspomnę, skończyła mi się czwarta mulinka.
Na szczęście piąta i ostatnia ciągle wisiała w sklepie na wieszaku i grzecznie na mnie czekała. Zatem koniec serca z sukcesem.
Możecie jeszcze sobie zajrzeć TU celem obejrzenia serca w oryginalnych kolorach. Nawet gdyby kiedyś przyszła mi myśl na wyszywanie tego wzoru w kolorze dobrałabym inne kolory mulin.



24 komentarze:

  1. Cudne jest! Też się do niego przymierzałam, ale jeszcze jakoś mi nie wyszło;)
    Pozdrawiam!
    P.s. Faktycznie, baner po zbóju;)))) Jak nic zwiększa twoje szanse;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zawsze możesz zrobić w innym kolorze lub kolorowe i to będzie zupełnie inne serce, a baner... nie zmniejsze bo strasznie mi się podoba i czasami gapię się na te poduchy... :D

      Usuń
  2. Twoja najlepsza praca - nie pierz bo popsujesz!

    OdpowiedzUsuń
  3. Derce wyszło ci pięknie! Chociaż w oryginale też mi się podoba, zwłaszcza że w kolorze uwydatnia tulipany. Jesteś pewna, że tam była temperatura minimalna? Może jednak maksymalna 60 st.?

    OdpowiedzUsuń
  4. wygląda zdecydowanie lepiej w jednokolorze :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mi się również bardziej podoba w jednym kolorze:-) No, ale to oczywiście rzecz gustu. Piękne!!!
    Pozdrawiam:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki, pozdrawiam również i czekam na jakieś twórcze posty u Ciebie :)

      Usuń
  6. Efekt niesamowity, a z tą datą produkcji bądź tu mądry :))

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Faktycznie słabo to wygląda w kolorze. Takie zdechławe jakieś. Twoje ładniejsze ;D
    Gratulacje z okazji ukończenia mimo przeciwności!

    OdpowiedzUsuń
  9. Serducho jest przecudne!!
    tworczypoczatek.blogspot

    OdpowiedzUsuń
  10. Piękne to serce- zdecydowanie głosuje za jednobarwnym!

    OdpowiedzUsuń